Ławy już schną
W piątek murarz powiedział nam, ze w poniedziałek można przywieźć chudy beton pod ławy. Wcześnie sie skapnął, że tak powiem. Gdzie ja mu w piątek popołudniu załatwię na poniedziałek beton. W sobotę mało która betoniarnia odbierała telefon, a jak już odebrała to i tak nie wiedzieli jakie są plany na poniedziałek. Więc pozostało nam czekać do poniedziałku i z rana dzwonić. Ta "fucha" przypadła oczywiscie mnie bo męż miał inne rzeczy do załatwienia. Udało mi się chociaż nie było łatwo i na 11.30 przyjechała gruszka z pompą. Ja, jako inwestorka, szybko zwolniłam się z pracy na godzinkę, wzięłam kasę i heja na budowę. Raptem nie było mnie godzinę. Niezły wynik.
Chłopaki się szybko uwinęli, kasa zapłacona, beton zamówiony na wtorek, tym razem już na wylanie ław.
Chudy beton stygł, a ekipa montowała zbrojenia pod ławy. Tak się uwijali, że gotowe wszystko było jeszcze tego samego dnia. A beton zamówiony był dopiero na 14.00 następnego.
Pogody nie zamówiliśmy bo kilka razy porządnie polało, dwa razy grad leciał. Przyjechały 3 gruszki, z czego jedna się od razu utopiła. Nasza ekipa dzielnie się spisała. Szkoda mi tylko Pana, który "operował" wężem od pompy, bo beton tak tryskał, że cały był ubrudzony. Pewnie też go trochę zjadł, mam nadzieję, że był dobry
Na zwieńczenie odwiedził nas pewien gość, zaparkował nieopodal na pobliskim drzewie. Czyżby to jakiś znak... ??